czwartek, 8 stycznia 2015

Dzikie historie i dzika radość

Chciałabym napisać tylko jedno zdanie: musicie to zobaczyć. Jednak to będzie stanowczo za mało. Z drugiej strony trudno opisać tak świetny film żeby nie zepsuć zabawy a jednocześnie zachęcić.

zdjęcie to kadr z filmu.


W opisach znajdziecie określenie "dzika komedia" i jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało jest w 100 % trafione pod każdym względem :)
Co mnie najbardziej urzekło? Muzyka i lekkość opowieści, genialne sceny i przesłanie. Jest to jak myślę  - nie boję się tego powiedzieć już w styczniu - najlepszy film 2015 roku, a na bank w pierwszej trójce najlepszych w okresie ostatnich kilku lat. I mówię tu o wszelakich  produkcjach do których chętnie by się wróciło ale nie ma to dużego sensu, bo nigdy już nie poczujecie się tak samo jak podczas pierwszego razu :) i to zarówno o komediach jak i horrorach.
Dzikie historie to po prostu  czarna komedia - subtelna i z cudownym wyczuciem chwili a dzięki Gustavo Santaolalla z genialną muzyką, która muszę mieć i jeszcze tylko nie wiem jak ją zdobędę ;)
Pedro Almodovara czuwał tutaj jako producent i czuwał tak dobrze, że ten film ma swój niepowtarzalny klimat. Jest to jeden z nielicznych filmów podcza których nie myślich o wodzie zostawionej na gazie czy włączonym żelazku, a na koniec jesteś mocno rozczarowany i głośno pytasz: już?
Jedyna rzecz jakiej mi brakowało podczas seansu to jeszcze jednej historii, albo jeszcze dwóch. Mogłabym spędzić w kinie 4 godziny i nie narzekać na wygodę siedziska.
W tej produkcji niczego nie brakuje od świetnie dobranych aktorów przez muzykę po efekt wciągający w historie tych ludzi.
 Jest mi dobrze po tym filmie a to chyba najważniejsze;)
Nie ędę się rozwodzić. Musisz iść do kina! ;) 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz